Jazzymentary

czyli blog o jazzie

Jazz ma wiele oblicz. Właściwie są ich dziesiątki, a jego historia sięga już ponad stu lat. Powszechnie ocenia się, że jego style zmieniały się co dziesięć lat. Przeszedł więc drogę od raga do rapu, jak można by sparafrazować tytuł znakomitej książki Joachima-Ernsta Berendta Od raga do rocka.

Jest tu i muzyka do kotleta i do tańca, melodyjna i całkiem pozbawiona na pierwszy rzut oka struktury. Gra się go solowo, zespołowo i w dużych orkiestrach. Może być kontemplacyjna, bujająca albo dzika. Grywana była i w burdelach i w filharmoniach. Tworzona przez czarnych i białych; amerykanów, europejczyków, japończyków i innych; mężczyzn i kobiety. Co zatem wyróżnia muzykę zwaną jazzem? Jak go zdefiniować? Ja nie znalazłem na to jednoznacznej odpowiedzi. Czy swing i improwizacja są warunkiem koniecznym, czy tylko wystarczającym? Nie umiem odpowiedzieć. Myślę, że każdy z nas - tych z nas lubiących jazz - odpowiada sobie na te pytania we własnym zakresie. I każdy z nas, a przynajmniej ja, ma też swoją estetykę, którą w jazzie ceni najbardziej. I na pytanie czy lubię go - odpowiadam, że to zależy jaki - mam swoje polubienia i nie każdy styl mi odpowiada. Na tej muzyce nauczyłem się, choć po latach, być elastycznym i wyrozumiałym.

Mam lekkie wykształcenie muzyczne, więc zainteresowanie nią jest niejako wpisane w moją historię. Słuchałem przeróżnej - klasycznej, rockowej, rapowej, nawet techno i reggae. I w przedziwny sposób zawsze lądowałem w niecce jazzu. Wracałem do korzeni, bo była to moja pierwsza muzyka, którą polubiłem i poznałem. I ciągle mnie zadziwia. Dopiero teraz, po kilkudziesięciu latach podróży muzycznych odkrywam nowe choć stare. Rzeczy, których nigdy nie słuchałem, a które powstały lata temu. Poznaję na nowo także tych, których już słuchałem. I tak powstała ta strona. Chcę się podzielić z Wami tymi odkryciami, ale też wiedzą, którą już posiadałem. Forma bloga nie jest idealna, ale daje możliwość uzupełniania na bieżąco wpisów w tak obszernym temacie.


Przepraszam z góry za formę “Haiku”. Lanie wody mi nie służy. Poza tym nie chcę namawiać, przekonywać, rzucać argumenty, chcę jedynie sugerować, trącić temat, a reszta to już Wy…

I jeszcze jedna ważna, przynajmniej dla mnie, sprawa. Pewnie zauważycie, że nie ostrzegam przed ciasteczkami na stronie - bo ich tu nie ma. Nie ma również śledzenia aktywności, systemu reklamy. Nie ma też żadnego systemu wyszukiwań. Czyste, nieskalane hobby. Korzystam też z ogólnie dostępnych informacji i muzyki zawartej na wikipedii i YouTube oraz własnej pamięci i estetyce. Dlatego też nie roszczę sobie żadnych praw autorskich.