Page Background

Miles Davis

Czas, aby podjąć wyzwanie i napisać coś o najważniejszej chyba postaci świata jazzu. I choć we wstępniaku zarzekałem się, że nie będę lał wody, to jak to w tym przypadku tego nie zrobić? Istnieje anegdota, i chyba przytoczę ją już mocno przekręconą, jak Miles był na przyjęciu, siedząc przy jakiejś wyfiokowanej kobiecie, usłyszał tekst - “Jestem żoną najbogatszego człowieka w USA, a Pan?”. “A ja wynalazłem 5 styli muzycznych”. O ile ta rozmowa pewnie się nie odbyła, to deklaracja artysty była całkiem na miejscu. Ale z drugiej strony, jak to w anegdocie, jest w niej trochę przesady.

Urodził się w dość zamożnej rodzinie dentysty i od 12-tego roku życie grał na trąbce, z którą już wówczas wiązał przyszłość. Praktykował u Charlie Parkera, czyli bebop, potem zakładał już własne zespoły, zazwyczaj z legendami jazzu, ale już w innym stylu - cool, w ten sposób powstała klasyczny album Birth of the Cool.

Następne przystanki to Hard bop (album Walkin`), jazz modalny (Kind of Blue). W latach 70-tych porzucił klasyczny jazz na rzecz eksperymentowania z elektroniką (Bitches Brews), Fusion (Amandla, TuTU), a nawet Rap (DoBoop).

Miles miał też mroczną stronę - był damskim bokserem, połowę życia spędził z narkotykami. A kiedy wyszedł na prostą, stał się ich neofickim wrogiem. Był też zazdrosny o własną osobę. Znana jest historia saksofonisty, który ośmielił się zagrać dłuższą solówkę od niego - zniszczył jego karierę. Nasz znany gitarzysta jazzowy Jarosław Śmietana opowiadał o audiencji u Milesa - olał go, nawet na niego nie spojrzał. Jego koncerty w ostatnich latach były co najmniej dziwne. Grał tyłem do publiczności, a i tak były to pojedyncze dźwięki. Nawet w chwilę przed śmiercią wpadł w furię na lekarzy - w wyniku tego dostał wylewu wewnątrzczaszkowego i zmarł. Może lepiej nie zajmować się jego biografią…

Nie każdemu podobało się jego nowe oblicza, właściwie każda z jego płyt była wtedy nowością i czymś innym od poprzednich. Wiele z nich przedstawię w sekcji albumy. Ale to później… Teraz przedstawię tylko jeden jego utwór, który, chyba nie tylko ja uważam za jego wizytówkę: All Blues.