Page Background

Oscar Peterson

Mój ulubiony pianista. Choć to między innymi on spowodował, że przestałem grać na fortepianie. Ale i on miał to samo - gdy ojciec puścił mu płytę Arta Tatuma, na kilka tygodni rzucił grę - do końca życia był to jego idol. Nawet gdy mieli zagrać razem, nie odważył się.

Gdyby żył w XVIII wieku, nazywałby sie Mozart. Filigranowy, technicznie perfekcyjny, miał świetne wyczucie bluesa. Jego lewa ręka to był istny wulkan. Myślę, że wielu uczestników klasycznych konkursów pianistycznych mogło by mu pozazdrościć techniki. Zresztą w młodości liznął całkiem sporo wykształcenia muzycznego i cytował klasyków, np. Siergieja Rachmaninowa w swoich kompozycjach.

Karierę zawodowego pianisty zaczął w latach 40-tych, jako 14-latek. Od tej pory grał już z największymi - Countem Basie, Dizzy'em Gillespiem, Charlie'em Parkerem, Ella Fitzgerald. Jednak najbardziej znany jest z własnego tria, często rozszerzanego o innych muzyków. Pierwszy skład z lat 50-tych to oprócz O.P. Ray Brown na basie i Herb Ellis na gitarze, w późniejszym okresie Ellisa zastąpił Ed Thigpen na perkusji. Także trio z Joe Passem na gitarze było bardzo udane.

Jego styl był tak charakterystyczny, że przynajmniej ja, poznam go wszędzie - Mainstream - to dziwne pojęcie. Opiszę go szczegółowo w innym miejscu, ale tutaj napiszę tylko, że to mieszanina Swingu, bebopu, cool jazzu, a właściwie wszystkiego co do tej pory w jazzie osiągnięto: