Storyville

Dzielnica bezprawia

Dzielnica burdeli, nocnych klubów i czarnych Nowego Orleanu. To tam, według własnej legendy, Jelly Roll Morton wymyślił jazz. Tu też wychował się Louis Armstrong, a trąbkę Buddy Boldena słychać było w całej dzielnicy.

W owych czasach Nowy Orlean był ważnym portem i w dodatku wojennym. A jacy są marynarze i żołnierze każden wie. Dzielnica Storyville nadawała się do tego idealnie. Istniała między 1897 a 1917 rokiem i nigdy się tak nie nazywała. To pisarze i dziennikarze wymyślili nazwę Storyville.

Miasto było jedną wielką mieszanką etniczną - biali i czarni, kreole (potomkowie francuskich osadników), hiszpanie i włosi, kubańczycy, haitańczycy i kto ich tam jeszcze wie. I co za tym idzie na ulicach rozbrzmiewała także ich muzyka: francuskie arie operowe, piosenki neapolitańskie, grane na bębnach rytmy afrykańskie, dźwięki z Haiti i Kuby, wreszcie blues z Delty Mississipi i ragtime.

Czarni muzycy wiedli prym wśród muzyków, dając występy tak w burdelach i kawiarniach, jak i na ekskluzywnych imprezach. Grali nową muzykę - mieszankę europejskich skal i instrumentów z afrykańskimi rytmami i pentatoniką. Była jednocześnie żywiołowa i melancholijna, durowa i molowa, do tańca i do różańca. A muzycy nagle, z pucybutów i fryzjerów, stawali się królami - bogatymi i wyuzdanymi. Wielu z nich kończyło tragicznie. W trumnie lub wariatkowie.

Ale biali od początku też uczestniczyli w procesie powstawania jazzu i to oni dokonali w 1918 roku historycznego, pierwszego nagrania - The Original Dixieland Jazz Band. Oni też pierwsi zawitali do Europy. Wystąpili przed brytyjską rodziną królewską oraz w Paryżu podczas podpisania traktatu wersalskiego.

Ale “dobre czasy” czasy skończyły się w 1917 roku, kiedy to burmistrz Nowego Orleanu, na żądanie Armii Stanów Zjednoczonych zamknął definitywnie dzielnicę. Uzasadnieniem było demoralizowanie wojska. A muzycy z dnia na dzień stracili zajęcie. Znowu z królów stali się fryzjerami i pucybutami. Na szczęście nie wszyscy. Ci co pozostali na placu boju rozpierzchli się po całych Stanach. A głównym kierunkiem ich migracji stało się Chicago.


Kto wie czym by się ta cała historia jazzu skończyła, gdyby pozostawiono dzielnicę Storyville w sppokoju. Być może jazz pozostał regionalną ciekawostką, popularną, ale tak jak country graną dla grona wiernych, lecz nielicznych fanów na festiwalach całego świata. A może wprowadzony wraz z nim blichtr sławy, mrok narkotyków nie kłułby nas w oczy wśród dzisiejszych gwiazd muzyki rozrywkowej. Może …